11.05.2024
„Rycerskość wieśniacza” Pietro Mascagniego w wersji kompozytora i „Pajace” Ruggero Leoncavalla połączone w wizji Michała Znanieckiego tworzą urokliwy pomnik weryzmu. Staroświecki w treści, aczkolwiek wykorzystujący w pełni nowoczesną scenę Opery i Filharmonii Podlaskiej przy Odeskiej i fantastyczne możliwości chórów i orkiestry po batutą Massimiliano Caldiego.
Ich pięcioro spotkało się przed rokiem, by inscenizować Via Crucis Pawła Łukaszewskiego i właśnie „Rycerskość wieśniaczą”. Reżyser, a przy tym projektant kostiumów Michał Znaniecki skorzystał z pomocy scenografa Luigiego Scoglio, choreografki Ingi Pilchowskiej, scenografki multimedialnej Karoliny Jacewicz i temperamentu kierownika muzycznego Massimiliano Caldiego. Trudno zatem się dziwić, że twórcy powrócili w tym składzie, by zaprezentować odmienioną muzycznie „Rycerskość”, a przy tym zmierzyć się z „Pajacami”. Wszyscy doskonale znają możliwości nowoczesnego gmachu przy Odeskiej, wiedzą, co kryją teatralne magazyny scenografii i jakimi możliwościami dysponują chórzyści i orkiestra i – nie zawahali się tego wszystkiego użyć.
Inscenizacja przyjazdu do wioski trupy komediantów to jednocześnie gejzer pomysłów na uwiedzenie widza scenografią, choreografią, brzmieniem chóru, staraniami baletu. Na scenie dzieje się bardzo dużo, uwijają się dorośli, uwijają dzieci i młodzież. Zapanować nad taką liczbą aktorów – oto jest wyzwanie.
Ale czas na sceny kameralne i popisy wokalne. Nieszczęśliwy Tonio (Adam Zaremba) jest niemniej groźny jak dosłownie oblizujący Neddę Canio (Nazar Kachala). Panowie mają tu swoje mocne, acz jednoznaczne role. Chociaż aria „Vesti la giubba”, zawierająca słynne słowa „Śmiej się, pajacu!” przekonująco oddaje rozterki Cania.
Tymczasem Nedda (Marcelina Roman) oprócz znakomitych partii sopranu ma też do zagrania najwięcej emocji. Musi opędzać się przed śliniącym się mężem, stopować natrętnego kochanka (Martin Filipiak), wyśmiać nieszczęśliwie zakochanego Tonia. A przy tym tańczyć, śpiewać i unieść na głowie potężnych rozmiarów perukę autorstwa Bartosza Jakuba Kamińskiego-Lingo.
Michał Znaniecki nie zapomina o inscenizacyjnych smaczkach. Przysłowiowe motyle w brzuchu zamienia na ciekawą scenę kuszenia wykorzystując ruchomą scenę i dyżurne schody. Inscenizuje kameralne spotkania, by za chwilę, dzięki głębi wielkiej sceny – pokazać teatr w teatrze, reakcje widowni, wykorzystać balet, by usunął ciała ofiar nieszczęśliwej miłości.
Oczywiście sama fabuła nie należy do nazbyt wyrafinowanych, ale reżyser podsunął śpiewającym Neddę Marcelinie Roman i Annie Wolfinger klucz do uwspółcześnienia tej postaci. To kobieta – ofiara przemocy, która chce odnaleźć szczęście, a może uwolnić się od natarczywych mężczyzn. Tak czy inaczej – jak na wielkie dzieło operowe przystało – momentów pełnych dramatyzmu nie brakuje, a że podane są przy fantastycznym brzmieniu orkiestry nutami działającymi na emocje – „Pajace” wszędzie są gorąco oklaskiwane.
Scen zbiorowych nie brakuje również w znanej już białostockiej widowni „Rycerskości wieśniaczej”. Pokazany z dużym humorem i rozmachem wjazd Alfia (Adam Zaremba) łączący obie inscenizacje czy znakomita scena w knajpie przypominającej nieco Moulin Rouge, a do tego przepiękny muzycznie fragment oddający atmosferę mszy rezurekcyjnej to mocne punkty programu. Do tego dramatyczny tenor Turiddu (Luis Chapa) i fantastyczna Iga Caban jako Santuzza i sukces gotowy. Przed rokiem tę rolę Caban dzieliła z Iryną Zhytynską, w przedstawieniu w 2024 roku, z pierwotną partyturą Mascagniego, Zhytynska uwodzicielsko zagrała i zaśpiewała partie Loli. A Mamma Lucia to idealna w tej postaci Renata Dobosz.
Rzecz jasna, trudno w prostych historyjkach o zdradzie doszukiwać się odniesień do współczesności. Michał Znaniecki prowadząc aktorów podpowiada im, kim byłyby ich posi współcześnie, ale zachowuje teatralny i operowy sztafaż. Obnażone uczucia i piękne, nawiązujące do końca XIX wieku stroje łączy ze swoimi inscenizacyjnymi wizjami, by uwodzić widzów w trzeciej dekadzie XXI wieku. Dysponując wspaniałą muzyką, operowymi chórem, orkiestrą i dobrymi solistami, można odnieść wrażenie, że tworzenie takich spektakli to dla niego przyjemność. Oglądanie dla widzów – na pewno, a co tak naprawdę przeżywa reżyser – wie tylko on.
#Zjerzonykulturą – Jerzy DoroszkiewiczOiFP Pajace fot. Jerzy DoroszkiewiczOiFP Pajace fot. Jerzy Doroszkiewicz